To znów ja do Was przychodzę tradycyjnie z kubkiem gorącej herbaty. To mój nieodłączny przyjaciel spotkań. Dzisiaj bez kartek, bez zakładek, jednak ze słowem. Dziękuję za tak wspaniałe przyjecie mojego wczorajszego posta. Nie spodziewałam się tylu komentarzy, odsłon mojego bloga i posta. Tak jak obiecałam. Podjęłam wyzwanie, dzisiaj jego pierwsza odsłona. Zapraszam.
Dedykuję kobietom i mężczyznom...
szczególnie tym wrażliwszym.
To co napisałam, a Wy w dalszej części przeczytacie, to fikcja. Ale nie zagwarantuję, że całkowita...i że to się nie może zdarzyć.
Zbieżność osób i zdarzeń przypadkowa. Nie wyrażam zgody na kopiowanie tekstu, w całości jak i fragmentów.
***
Mam na imię Małgorzata.
Siedział
obok mnie... był blisko. Czy nadal jest na mnie zły? Myślę, że już mu
dawno przeszło. Mimo tego odczuwam między nami mur... Te kilkadziesiąt
cegieł, nieco nadszarpniętych rydwanem czasu, było na wyciągnięcie
dłoni, wraz z całą resztą. Jednak mimo odległości nas dzielącej pojawiło
się coś jeszcze. Ale może po kolei.
Kim
jestem? Człowiekiem , kobietą, istotą która czuje , która ma swój
ukształtowany biegiem lat charakter, czasem potargany jak łajba po wielu
przeżytych sztormach, czasem wygłaskany jak ukochany piesek.
On. Poproszę Was o włączenie wyobraźni, gdyż mała projekcja z mojej strony w tym momencie, będzie jak najbardziej na miejscu.
Blondyn...z
niebieskimi oczami. Czasami mam wrażenie , że jestem w nich w stanie
dostrzec skrawek firmamentu. Są niebieskie jak niebo w krajach basenu śródziemnomorskiego ...tak tak , to właśnie ten widok za którym
tęsknicie wracając z wakacyjnych wojaży. Sama już nie wiem czy naprawdę widzę
w nich przelatujące ptaki , czy to tylko ich odbicie? Czy to te ptaki
tak radośnie śpiewają, czy to tylko na jego widok tak w mojej duszy gra?
Czy jest przystojny? Kurcze dużo tych pytań, ale jak inaczej
opowiedzieć co czuję i nadal widzę? Wracając.... tak ....tak sądzę, bo
jak inaczej wytłumaczyć zachowanie
kobiet na ulicy , które natrętnie korzystały z długiego dobrodziejstwa w
jakie wyposażyła je natura zwanego szyją, obracając swoje głowy tak,
aby ich oczy jak najdłużej mogły Go obserwować. A on? Był jak książę z
innej bajki i nigdy nie zwracał na nie uwagi, najważniejsza była jego
księżniczka. A może po prostu myślały, że to celebryta znany z jakiegoś
portalu plotkarskiego? Czy był do kogoś podobny? Sama nie wiem, ale im częściej o tym myślę , tym większy mam
mętlik w głowie i dociera do mnie ,że tak mogło być. A to by wszystko
tłumaczyło...
Jak to się właściwie zaczęło? Właściwie trudno powiedzieć bo myśl o tym kiełkowała w mojej głowie od wielu miesięcy. Męczące
pytania rodziców kiedy pojawi się w moim życiu atrakcyjny rycerz,
oczywiście najlepiej z grubym portfelem, bo przecież do tatusiowej Małgoni tylko taki będzie odpowiedni. Codziennie, wczesnym rankiem,
kiedy to mój "ajfon" wył niemiłosiernie, stawałam na wprost mojej szafy
widząc sylwetkę średniego wzrostu. W tafli czarnego szkła, odbijała się
kobieta jawiąca się atrakcyjną, wysportowaną, mającą swój życiowy cel.
Mieć męża, dzieci i wychodzić dobrze na zdjęciach...nie koniecznie z
rodziną w tle.
Margeritka78.
Domyślacie się? No tak wiem, wiem... zdradziłam ile mam wiosen. Nic to,
przeboleję. Ale ważniejsze jest, że to mój nick. Z pewnego portalu
randkowego ,niezwykle skąd inąd popularnego. Nie dałam zdjęcia, nie
jestem aż taka naiwna. Niech szuka sercem bo to najlepszy drogowskaz
życiowy jak mówiła moja ukochana, 90-letnia babcia Kornelia. Świeć Panie
nad jej duszą. Ona zawsze mi powtarzała: "Dziecko kochane, Ty nie patrz na
to ile kto ma w pasie i w portfelu,a patrz na serce-wielkie, rodzinne,
takie na dobre i na złe". Więc niech tak będzie kochana Babciu, jestem
Ci to winna jako Twoja najukochańsza wnusia. Nigdy Ci nie zapomnę tych
cennych rad płynących niczym wodospad Niagara,przy rogalikach z
konfiturą... Gdy mój "łindołs" przez dłuższą chwilę nie domagał i gdy miałam już wymusić na nim "twardy reset", przed moimi oczami jak
piorun z jasnego nieba pojawił się On. Tzn. Właściwie sama na Niego
"weszłam". Serce zabiło szybciej, na twarzy pojawił się rumieniec (nie
mylić z rumieniem)... Portfolio cudne. Wyglądał jak młody
bóg, Apollo czy jak go tam zwał. Sześciopak. Nie, nie taki który służy
większości facetów, jako podstawa wieczornej "diety" przed telewizorem.
Tu jest sześciopak idealny i dosłownie boski, jak cała umięśniona, aczkolwiek nie przesadzona reszta.
Tylko
ta twarz...a raczej jej brak. Tak, dobrze czytacie. Całą twarz a także
połowę boskiego torsu zakrywał wielki słomkowy kapelusz, w pewnej
kulturze znany jako sombrerro. Burza myśli, ambiwalentne podejście.
Nadęty palant który pokazuje swoje ciało szukając lali-barbi, którą
tylko właśnie to interesuje! Ale chwila coś jest nie tak. Dlaczego
schował się za infantylnym w naszej kulturze kapelutkiem? Pomyślałam- na pewno brzydal. Jest paskudny, tak to właśnie to! Ciało "podreperował" ,
w sumie nic takiego trochę siłowni przez 5 godzin dziennie, ale z
twarzą nic nie zrobi przecież! My kobiety jeszcze jeszcze, makijaż
teatralny dałby radę, ale facet? Chyba że - ścinęło mnie w żołądku, uffff...szuka kobiety. I
nagle olśnienie. Jego motto "oczy są zwierciadłem duszy". Nie skupia
się na ciele, to pozory, to zmyłka dla kogoś kto właśnie Tak może
pomyśleć! To sprytny filtr, lejek, który przepuści tylko to co powinien. ON
MYŚLI JAK JA! Nie pokaże Ci oczu , bo w nich wszystko zobaczysz zbyt
szybko. One dosłownie są zwierciadłem mojej duszy. Jeśli nie oślepi Cię
błysk oliwy na moim ciele, to pozwolę Ci się poznać. Dwa dni, dwie noce.
Dokładnie tyle dni biłam się z myślami czy napisać, dokładnie tyle nocy
nie przespałam. Raz Margericie śmierć. Oj tam, przecież w wirtualnej
rzeczywistości mogę umierać codziennie, zaśmiałam się w duszy. Niech to
będzie taki mój avatar. Napisałam. Poszło. Wywaliło korki. Poszło?
***
Dobre!! Małgorzata... i blondyn..coś mi to przypomina, ale może być ciekawie. Czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńWooow! Świetne.. I ja czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńI pytam: Jak ja mam isc teraz spac? No jak? No napisz chociaz czy poszlo!
OdpowiedzUsuńBrawo Kasiu,wiedzialam ze dasz rade.Mam nadzieje ze jutro gdy tu zajrze znajde odpowiedz na kila pytan, bo zaintrygalalas mnie i to baaaardzo.:):):)
O Kochana ! Tego się u CIebie nie spodziewałam :) Bardzo dobrze napisane, no i Kochana ja czekam na ciąg dalszy :* Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńKasiu!!!... czekam niecierpliwie na dalszy ciąg. Wspaniale napisane. Całuję :)))
OdpowiedzUsuńWitaj Kasiu. Zarezerwowałam sobie dzisiejsze popołudnie na spotkanie z tobą. Mam takie zaległości, że aż się boję ilości ciepłych uczuć, które czekają na mnie przy smakowaniu twojego bloga.
OdpowiedzUsuńTo, co właśnie przeczytałam wprawiło mnie w osłupienie. Czyżby Kasia się przebranżowiła? Czy to blog literacki? A może to modna ostatnio powieść w internetowych odcinkach?
Wszystko jedno co będzie dalej, czyta się słodko. I już czekam na dalszą część.
Teraz ściskam cię mocno i idę do wcześniejszych wpisów:))
Kasiu, i ja się dołączę do przedmówczyń: ciąg dalszy koniecznie i szybko. A w dodatku bohaterka nosi moje imię, więc już ją polubiłam:)
OdpowiedzUsuńBuziaczki, kochana i pisz, pisz.
Brawo Kasiu i czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuń