Witam!
Dzisiaj przychodzę z drugą częścią mojego opowiadania. Jest ktoś chętny na jego czytanie?Co o nim sądzicie?Warto dalej pisać??Zostawiam Was z tekstem...
***
Dzień
rozpoczął się fatalnie. Obudziło go nieznośne bicie deszczu o stary
zardzewiały parapet. Był pierwszy kwietnia. Prima Aprilis? Przecież
miało być słonecznie, a przynajmniej tak zapowiadali w państwowej
telewizji. Czyżby się pomylili... znowu??? Przygotowane na oparciu
fotela cienkie spodnie, oraz podkoszulek mogły z powrotem wrócić do
szafy. Czas wyciągnąć sprane jeansy i lekki sweter. Ale jak to zrobić
z poziomu łóżka, trzeba najpierw wstać.
z poziomu łóżka, trzeba najpierw wstać.
Jak
to zrobić kiedy się jest aż tak niewyspanym- taka myśl przemknęła przez
głowę Apolloniusza. Przecież dopiero co zamknął oczy po prawie 4
godzinnym "koncercie" sąsiada. Jakiś małolat,wprowadził się piętro wyżej
parę dni temu i już mocno dał się poznać z najmniej ciekawej strony.
Jęki,szurania,wielokrotne mycie w starej metalowej wannie czegoś o
raczej sporych gabarytach, kilkukrotny świst 40-letniej
spłuczki, słuchanie wielokilometrowych wędrówek z kuchni do pokoju, z
pokoju do łazienki i z łazienki do pokoju, były nie do zniesienia.
Wszystko byłoby ok gdyby nie fakt, że blok oddawał każdy, mniej lub bardziej lubiany dźwięk. Akustyczny
killer- jak mawiał często Pollek, który miał już tego dosłownie powyżej
uszu.
A ów sąsiad oczywiście nic sobie z tego nie robił. A tu jeszcze ten deszcz ... Trzeba wstać, pomyślał.. Najpierw wystawił spod kołdry jedną nogę, potem drugą... Usiadł na skraju łóżka i zmęczonymi oczami spróbował ogarnąć podręczny krajobraz. A działo się tu wiele. Otwarty laptop przypominał o tym, że wczorajszy wieczór spędził na surfowaniu (sic, fantastyczny Windows, który nagle postanawiał skonsumować jakieś 250 aktualizacji, chyba dostał niestrawności bo na koniec zawiesił ulubione urządzenie, nie pozwalając mu nawet na chwilę oddechu). Niezgaszona lampka nocna, rzucone niedbale Calviny Klein'y, które zdawały się być na stałe przyszyte do skarpetek, niezbyt białych rzecz jasna, uświadomiły go tylko, że dosyć szybko się położył... Gdzieniegdzie na horyzoncie pojawiły się też brudne kubki po herbacie i kawie, talerz po szybkiej kolacji, a obok kosza (!) zmiażdżona puszka "Zenek Energy Drink", jakiegoś kolejnego wcielenia tego syfu energetycznego.
A ów sąsiad oczywiście nic sobie z tego nie robił. A tu jeszcze ten deszcz ... Trzeba wstać, pomyślał.. Najpierw wystawił spod kołdry jedną nogę, potem drugą... Usiadł na skraju łóżka i zmęczonymi oczami spróbował ogarnąć podręczny krajobraz. A działo się tu wiele. Otwarty laptop przypominał o tym, że wczorajszy wieczór spędził na surfowaniu (sic, fantastyczny Windows, który nagle postanawiał skonsumować jakieś 250 aktualizacji, chyba dostał niestrawności bo na koniec zawiesił ulubione urządzenie, nie pozwalając mu nawet na chwilę oddechu). Niezgaszona lampka nocna, rzucone niedbale Calviny Klein'y, które zdawały się być na stałe przyszyte do skarpetek, niezbyt białych rzecz jasna, uświadomiły go tylko, że dosyć szybko się położył... Gdzieniegdzie na horyzoncie pojawiły się też brudne kubki po herbacie i kawie, talerz po szybkiej kolacji, a obok kosza (!) zmiażdżona puszka "Zenek Energy Drink", jakiegoś kolejnego wcielenia tego syfu energetycznego.
Apolloniusz wstał i wcisnął przycisk swojego ulubionego sprzętu marki Harman Kardon z którego wylały się dźwięki "Dziwnego
Świata" Czesława Niemena. Stara, ale dobra klasyka to było to czego słuchał.
Po drodze do łazienki zdołał się potknąć o plecak, który zostawił
wieczorem koło drzwi do pokoju. Nigdy nie był Perfekcyjnym Panem Domu, i
należy wspomnieć, że jego lokum doskonale odzwierciedlało niepoukładane
życie. Gdy już dotarł do swojej prywatnej mini łaźni, zrzucając
początkowy niepokój stwierdził, że mimo nie przespanej nocy nie ma
tragedii. Małe,
łazienkowe lustro z ramką w kolorze zgniłej zielonej butelki,
konsekwentnie odbijało twarz 29-letniego młodego mężczyzny. I tak też
się czuł , wręcz jak cherubinek z anielską twarzą i pięknymi błękitnymi
niczym ocean adriatycki oczami, w których mógłby utopić każdą
kobietę... na co owe zadziwiająco chętnie i niezwykle często pozwalały
przystojnemu blondynowi. Trzydniowy zarost tylko dodawał mu uroku, więc i
dziś nici z małego tete-a-tete z maszynką do golenia. Trudno. Kobiety
lubią nieogolonych! Przynajmniej te które zna tak twierdzą hihihi...
Szybki, orzeźwiający, lekko lodowatą wodą prysznic, pozwolił
szerzej otworzyć oczy. Nastał kolejny, ciężki dzień
z życia samochodowego mechanika. Nie....nigdy nie nazwałby siebie typowym mechanikiem, przecież to jego pasja, jego miłość. Kiedy Apollo skończył szkołę podstawową Matka, która nazywała go tak pieszczotliwie, często powtarzała, że dobry fach to podstawa w dzisiejszym podłym świecie. Od samego początku chciała go wysłać do najlepszej szkoły, jedynej słusznej wg niej branży gastronomicznej. Bo przecież prawdziwy mężczyzna powinien umieć kulinarnie rozpieszczać partnerkę, nie tylko ugotować co nie co, ale też zaserwować własnoręcznie przygotowane tiramissu, a może browne? - I na końcu zamiast kaloryfera mieć bojler- zaśmiał się siarczyście na głos! W końcu dobry kucharz to kandydat na idealnego męża. A przecież wiadomo, przez żołądek do serca... hmmm....tylko, że chyba to powinno iść na odwrót? To kobieta powinna gotować! Jednak aby zapewnić sobie spokój, starał się nie wyprowadzać mamusi
z błędu, w końcu i tak poszedł swoją drogą. Wybrał technikum samochodowe. Matka oczywiście dostała niekończących się spazmów, ale pozostał niewzruszony. Szkołę ukończył z wyróżnieniem, kilka lat bujał się po jakiś "podejrzanych" warsztatach. Na szczęście szkolny kolega Franek, wciągnął Pollka w niezłą fuchę, jaką była renowacja starych samochodów. Zawsze czuł, że w stare blachy warto tchnąć młodość, a odpowiednia szpachla i właściwa polerka, przywrócą pierwotne piękno. Wiadomo, im starsze tym piękniejsze, jak kobiety rozmarzył się nagle... To była druga jego miłość, której oddawał się z równie wielkim poświęceniem. Często w głowie kołatały mu słowa ojca: - Synu znajdź sobie taką kobietę, z którą najpierw zaszalejesz, a potem się godnie zestarzejesz-ładną, zgrabną, cyc....tzn. żeby miała czym oddychać. Żeby umiała zabawić i przytulić gdy trzeba. Nie szukaj tych łatwych okazji, bo to sępy na czyjeś ciężko zarobione pieniądze, chętnie przytulą ale Twój portfel, a natura dodatkowo wyposażyła je chyba w terminal płatniczy, bo dokumentnie wyczyszczą Ci kartę kredytową nie ruszając się z miejsca. Ja Ci to mówię - Twój ojciec i bierz ze mnie przykład. No tak - łatwo Ci mówić tatko- westchnął Pollek.
z życia samochodowego mechanika. Nie....nigdy nie nazwałby siebie typowym mechanikiem, przecież to jego pasja, jego miłość. Kiedy Apollo skończył szkołę podstawową Matka, która nazywała go tak pieszczotliwie, często powtarzała, że dobry fach to podstawa w dzisiejszym podłym świecie. Od samego początku chciała go wysłać do najlepszej szkoły, jedynej słusznej wg niej branży gastronomicznej. Bo przecież prawdziwy mężczyzna powinien umieć kulinarnie rozpieszczać partnerkę, nie tylko ugotować co nie co, ale też zaserwować własnoręcznie przygotowane tiramissu, a może browne? - I na końcu zamiast kaloryfera mieć bojler- zaśmiał się siarczyście na głos! W końcu dobry kucharz to kandydat na idealnego męża. A przecież wiadomo, przez żołądek do serca... hmmm....tylko, że chyba to powinno iść na odwrót? To kobieta powinna gotować! Jednak aby zapewnić sobie spokój, starał się nie wyprowadzać mamusi
z błędu, w końcu i tak poszedł swoją drogą. Wybrał technikum samochodowe. Matka oczywiście dostała niekończących się spazmów, ale pozostał niewzruszony. Szkołę ukończył z wyróżnieniem, kilka lat bujał się po jakiś "podejrzanych" warsztatach. Na szczęście szkolny kolega Franek, wciągnął Pollka w niezłą fuchę, jaką była renowacja starych samochodów. Zawsze czuł, że w stare blachy warto tchnąć młodość, a odpowiednia szpachla i właściwa polerka, przywrócą pierwotne piękno. Wiadomo, im starsze tym piękniejsze, jak kobiety rozmarzył się nagle... To była druga jego miłość, której oddawał się z równie wielkim poświęceniem. Często w głowie kołatały mu słowa ojca: - Synu znajdź sobie taką kobietę, z którą najpierw zaszalejesz, a potem się godnie zestarzejesz-ładną, zgrabną, cyc....tzn. żeby miała czym oddychać. Żeby umiała zabawić i przytulić gdy trzeba. Nie szukaj tych łatwych okazji, bo to sępy na czyjeś ciężko zarobione pieniądze, chętnie przytulą ale Twój portfel, a natura dodatkowo wyposażyła je chyba w terminal płatniczy, bo dokumentnie wyczyszczą Ci kartę kredytową nie ruszając się z miejsca. Ja Ci to mówię - Twój ojciec i bierz ze mnie przykład. No tak - łatwo Ci mówić tatko- westchnął Pollek.
Mimo swojej urody i wdzięku, do tej pory Apolloniusz nie potrafił sobie znaleźć tej jedynej księżniczki.
Nie, nie był przecież sam. Ba. Już nawet ich nie liczył... tych
facetów, którzy puszczali mu "oczka" podczas jego późno-wieczornych
występów w gejowskim klubie "Wacek", też nie. Nie, nie był gejem. Musiał
jakoś przecież dorobić, bo styl życia który uprawiał sporo kosztował. A
i bez tego sama egzystencja w Krakowie wymaga sporego grosza. Siłownia,
treningi, odżywki, diety... to
wszystko kasa, ale maślane oczy tych wszystkich lasek bezcenne... no i
facetów, tfuuu...splunął do umywalki. Dieta opracowana przez
znanego
w środowisku doktora Brunona, pozwalała na maksymalne wyeksponowanie świeżo wypracowanego sześciopaku. Całkiem niedawno postanowił wykorzystać więc swoje atuty i wypłynąć na szersze wody. "Przeskanował" całe miasto, no i cóż. Na dzień dzisiejszy tylko w "Wacku" był wolny wakat... w sumie nieźle płacą...no i przecież nie na zawsze.
w środowisku doktora Brunona, pozwalała na maksymalne wyeksponowanie świeżo wypracowanego sześciopaku. Całkiem niedawno postanowił wykorzystać więc swoje atuty i wypłynąć na szersze wody. "Przeskanował" całe miasto, no i cóż. Na dzień dzisiejszy tylko w "Wacku" był wolny wakat... w sumie nieźle płacą...no i przecież nie na zawsze.
Wczoraj
postanowił coś jeszcze. Apollo13. To mój nowy nick na portalu
randkowym, na który wracam po trzech latach. A co mi tam, trzeba zmienić
sieć. W przenośni i dosłownie.
Po
wyjściu z łazienki, próbując zamknąć "zwieszonego" laptopa, uderzyła go
liczba odebranych wiadomości. Co u licha? "130 new message". Starym
zwyczajem, na początek zignorował wszystkie, oprócz tej jednej... 13 w
kolejności. Przecież to najważniejsza liczba w jego życiu. 13.03 się
urodził o 13.13.
W szkole, jego tradycyjnie polskie nazwisko kończące się na ...ski, zawsze widniało na pozycji 13-tej
w dzienniku itd. Itp. Jak mógłby postąpić inaczej również tym razem? Kliknął maila.
W szkole, jego tradycyjnie polskie nazwisko kończące się na ...ski, zawsze widniało na pozycji 13-tej
w dzienniku itd. Itp. Jak mógłby postąpić inaczej również tym razem? Kliknął maila.
Margeritka 78 napisała...
***
Czy ktos jest chetny? Czekalam z niecierpliwoscia!!!Oj Kasienko ty to potrafisz stopniowac napiecie!Nawet nie pytaj czy warto dalej pisac. Teraz to ty juz musisz pisac!!!
OdpowiedzUsuńHa ha ja tez zawsze bylam 13 na liscie. Juz go lubie.
A więc poszło. Teraz czekam niecierpliwie co dalej.
OdpowiedzUsuńKasieńko, czyta się świetnie, więc powtarzam: pisz, pisz koniecznie.
Oczywiście że warto, nie przestawaj pisać!! Czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Kasiu, przeczytałam dziś dwie części i bardzo jestem ciekawa ciągu dalszego...
OdpowiedzUsuńi mam nadzieję, Kasiu, że szybciutko napiszesz nam tu tego e-maila od Margarity. Nie masz litości nad nami- przerwać w tak ciekawym momencie :p
OdpowiedzUsuńDobre, takie życiowe, ale z dawką humoru, tak jak lubię. I oczywiście czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńO Boziu Boziu!!! Kochana musze powiedzieć że umeisz trzymać w napięciu :* Cudnie Buziaczki :*
OdpowiedzUsuńProszę o ciąg dalszy, pisz :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z niemałym zainteresowaniem i czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNIE WIERZĘ !!! Kobieto nie mam czasu na książki, ale tą na pewno przeczytam i czekam na jeszcze...
OdpowiedzUsuńKasiu brawo :)
Buziaki, Aga z Różanej